Tym razem to wszystko poszło za daleko. Po małych zmianach w służbowym życiu gdzieś zgubiłam trop tej ważniejszej, prywatnej strony egzystencji. A przecież po drodze znów znalazłam się na nieodkrytych ścieżkach podążając za niepokornymi wędrowcami na gdyńskich Kolosach. Z niemała satysfakcją stwierdziłam, że trochę wracamy do korzeni i zaczynamy stawiać na oryginalność, spontaniczność i wolność bez komercji. Zabarwione pasją relacje podróżników na długo zamieszały mi w głowach i gdzieś zaczęła kiełkować myśl o dalekiej czy bliskiej wyprawie. W zasadzie to po prostu żeby się gdzieś ruszyć, znaleźć kolejny cel. Tym śladem odkryłam nową, trochę tajemniczą stronę życia moich znajomych, wpadłam w szalony wir wspomnień na niezapomnianym spotkaniu z Pawłem, cieszyłam się słońcem wielkanocnych tradycji, aż zatrzymałam się w majowym klimacie na naszym Roztoczu. Przez ten cały czas miałam jednak wrażenie, że coś jednak kieruje naszym życiem. Czasami kogoś lub coś się traci, może nie od razu pojawi się alternatywa, może trzeba to jakoś przetrzymać a może nie czekać i zacząć działać? Czasami jest trudno…  dlatego warto dostrzegać słońce nawet w tych bardzo pochmurnych dniach, korzystać z tego co mamy dziś, kogo dziś mamy blisko i doceniać każdą chwilę spędzoną z uśmiechem. Warto żyć tak jak się lubi najbardziej.