Gdzieś w międzyczasie minęła wiosna, lato wyjątkowo gorące, pełne morza, uśmiechu, bieli żagli zagościło na dobre. Postanowiłam korzystać ze wszystkiego co pojawiło się dookoła. Spacery, przyjazdy niezliczonej ilości gości, filmowe lato, kąpiele w wyjątkowo ciepłym Bałtyku, nowe miejsca, nowi ludzie... Każdy dzień był małą wakacyjną przygodą. Udało mi się nawet usiąść do dalszego pisania kolejnej książki, choć tu ciągle brakuje mi kilku spokojnych dni na skupienie się nad naszą wyprawą do Nowej Zelandii, która jest jej bohaterką. Ale nie poddaję się. to teraz plan nr 1. Zaraz po tym jak zeszłam z pokładu jachtu Selma Racing poczułam, że wiejący wiatr w jej żagiel rozpędził mnie na dobre. Teraz to już na pewno zabraknie mi czasu na sen... Może prześpię się między jedną a druga wachtą gdzieś na morzu... a póki co zajrzę na plażę. Tam na horyzoncie zawsze czai się jakaś nowa inspiracja :)