6–9 października 2011 Dolina Baryczy

Zlot MB/8

{webgallery integration="phocagallery"}30{/webgallery}

Udział w moim pierwszym rajdzie nie był od początku tak oczywisty. Z pewnych przyczyn odczekałam dwa dni i w miniony piątek rano usiadłam za sterami pięknej 126 Coupe. Z wytwornym, pełnym ekskluzywnego wyposażenia i zaskakującymi rozwiązaniami jak na ten rocznik mercedesem W126 420SEC zaprzyjaźniłam się od razu. Jak stary bywalec szos szybko przeszłam na automatyczną skrzynię i ruszyłam z moim pilotem Markiem na trasę rajdu, zorganizowanego przy okazji XVIII Zlotu MB/8 w uroczej Dolinie Baryczy. Okolica, którą przebiegała trasa, zahaczała o najpiękniejsze zakątki tego regionu. Co chwila napotykaliśmy na nieznane miejsca, zapomniane przez współczesną historię, a przypominające czasy świetności dawnych folwarków i ziemskich posiadłości, choć poniemieckich. Ściany z czerwonej cegły lśniły w słońcu, kontrastując z soczystą zielenią pół i łącząc się barwami z tęczową paletą liści drzew nadchodzącej jesieni.

RajdMercedes2011_0025
RajdMercedes2011_0025
Pierwszy dzień okazał się dobrym sprawdzianem udanej zabawy, podczas której nie wystarczyło jedynie dotrzeć na metę, ale należało się też wykazać sprawnością fizyczną jak i umiejętnościami precyzyjnego parkowania czy wiedzy o regionie. Z każdym kilometrem coraz lepiej wyczuwałam odległości i możliwości chwilowo mojej 126 – tki. Na punktach kontrolnych następowała weryfikacja obserwacji z trasy rajdu, tych bieżących i tych, które miały stanowić podsumowanie dwóch dni zmagań jak zliczanie wszystkich mijanych Ochotniczych Straży Pożarnych. Zatem należało się wykazać sprytem w m.in. uważnym słuchaniu i oglądaniu zabytkowych powozów w odwiedzanej stadninie, rozpoznawać fragmenty mijanego krajobrazu ujętego na wyrywkowo zrobionych zdjęciach, zliczyć wszystkie żelazka, radia i młynki eksponowane we młynie, w który gościł nas na obiedzie. A to był dopiero początek góry lodowej, która objawiła się w krótkim czasie egzaminem ze znajomości unikatów Doliny Baryczy, ptactwa, zwierza, ilości zbiorników wodnych…. Dość, że było się na czym wyłożyć. Ale nie ofiar na szczęście nie było a raczej niezła zabawa, kiedy np. okazało się, że zliczanie owych Straży Pożarnych to jedynie sposób na podziwianie okolicznych atrakcji niż kolejny punkt w zawodach. Iście ważnym natomiast elementem całego weekendowego zamieszania, jakie powodowaliśmy na drogach były parady zabytkowych mercedesów. W pięknym zorganizowanym szyku pojawiliśmy się najpierw na rynku w Rawiczu, gdzie komisyjnie został wybrany najbardziej elegancki model, jaki pojawił się na tegorocznym zlocie a był to W186 MB 300 A (ADENAUER) rok 1954. Piękny i bezkonkurencyjny. 

Radosna i niemal rodzinna atmosfera panowała na wspaniałym balu komandorskim, gdzie uhonorowano pamiątkowymi dyplomami wszystkich uczestników jubileuszowego 10 zlotu jak i niezwykle wyważoną w stylistyce „odznaką” 10-lecia Klubu. Do tego Prezes uroczystym głosem podziękował wszystkim zaangażowanym w organizację takich spotkań, jak również  wspaniałym sponsorom.

 

Jak się okazało, przyszło mi uczestniczyć w prawdopodobnie najlepszym z dotychczasowych zlotów, udanym pod każdym względem, organizacji, wspaniałego noclegu w Niezłym Młynie, który też bardzo polecam na weekendowe wypady w Dolinę Baryczy, genialnej polskiej kuchni i pełnej uroku atmosfery. A wszystko to w niezwykłych okolicznościach przyrody parku krajobrazowego i pięknej dolnośląskiej wsi.

 

Z przyjemnością mogę powiedzieć do zobaczenia następnym razem, bo chyba tak już się stanie. A może za półtorej roku uda mi się zaprosić wszystkich sympatyków do Trójmiasta. Kto wie… jest taki plan…