Aktualności

DSC_0084
Wiele razy zastanawiałam się czy jest coś bardziej magicznego na świecie jak słońce… od tego chyba wszystko się zaczyna. W słonecznym nastroju jest mi najlepiej, najcieplej i to właśnie wtedy czuje, ze wszystko jest możliwe. Tak lekko się wtedy wstaje, tak łatwo spełniają się plany, tak bardzo wszystkiego się chce. A mi nadal chce się robić coś niezwykłego. Coś co sprawi przyjemność innym, pomoże komuś w potrzebie a da mi satysfakcję ze spełniania kolejnego z moich marzeń 😊
Życzę Wam jak najwięcej słońca na wiosnę :*)

koty się..
Czasami są to jeszcze plany, czasami już przygotowania… nagle odwracam się za siebie i okazuje się, że właśnie wróciłam. Z uśmiechem, z uczuciem nagromadzenia nowych emocji, z kolejnym pakietem świeżych zdjęć. To „nagle” zawsze uświadamia mi, jak nie do opanowania jest mijający czas.
Za mną znów kompletnie nie planowane wędrówki po naszych górach, powroty do dawnych znajomości, nawiązanie tych zupełnie nowych, regaty na Selma Racing Camp, żagle na Mazurach, czyli jak zwykle niekończące się pasmo wydarzeń. Zatem z jednej strony umykający czas ale a z drugiej wypełniony prawie do granic… Bo zawsze można więcej, dalej, szybciej 😊 i na szczęście tak się dzieje. Niech nie ogranicza Was czas. The sky is the limit :)

Nepal_139
Wojna... towarzyszyła już mi w moich podróżach. Pierwsza z nich podczas naszej wyprawy autostopem przez wolną Syrię, Jordanię do Egiptu, gdzie na drugim postoju, w drodze na południe na jednej ze stacji kolejowych, przechwycił nas tajny patrol lokalnej policji.
Zabrali nas w eskorcie opancerzonych jeepów do miejscowego "ratusza", gdzie pod okiem służb spędziliśmy cały dzień. Eskorta towarzyszyła nam nawet w wyjściach do toalety. Wyjątkowo nam się to wtedy nie spodobało ale nie przypuszczaliśmy też, ze mogliśmy się stać celem bojówek radykalnych islamistów. Ci bowiem, chcąc zwrócić na siebie uwagę świata, spektakularnie atakowali turystów, wiedząc iż Egipt z tego właśnie żyje..
25 lat temu doszło do masakry w jednej z największych atrakcji turystycznych Egiptu - świątyni Hatszepsut w Luksorze. W ataku, który został zaplanowany właśnie przez ugrupowanie Dżama Islamija, zginęły 62 osoby. Metodyczny mord na zagranicznych turystach został przeprowadzony przez sześciu uzbrojonych napastników. O 8:45 grupka radykałów, uzbrojona w automatyczną broń, noże i maczety, pojawiła się na terenie świątyni. Wszyscy mieli na sobie stroje służb porządkowych.
Przez 45 minut zabijali bezbronnych turystów. Nie odpuszczali nikomu. Zabijali kobiety, strzelali do młodych małżeństw, które wybrały Egipt jako miejsce na podróż poślubną, bronią białą i strzałem w głowę dobijali rannych. Ich ofiarą padła nawet pięcioletnia dziewczynka.
My staliśmy w tym miejscu dokładnie miesiąc wcześniej, ogrzewając się w słońcu na schodach świątyni..
Drugim razem wojna, bardziej domowa zastała nas w Nepalu. Już na granicy odradzano nam wjazd do tego kraju ale byliśmy za blisko żeby zrezygnować. I tu też po dwóch dniach, jak dotarliśmy do Pokhary dowiedzieliśmy się o blokadach dróg i strajku całego transportu. W zasadzie niemal ostatnim busem przejechaliśmy do Katmandu. Po drodze zatrzymywały nas liczne patrole. W samej stolicy jeszcze przez dwa dni mogliśmy funkcjonować jako turyści. Potem wszystko się zmieniło. Zamknęły się sklepy, instytucje, bary, wszelkie usługi. Zrobiło się nieciekawie. Mój znajomy radził nam, żeby jak najszybciej wydostać się spod okupacji Maoistów. W Nepalu można się poruszać albo autobusem albo samolotem. Drogi, którymi wjechaliśmy były wysadzone w powietrze. Codziennie robiliśmy prasówkę, starając się kontrolować sytuację. Aż nadszedł czas decyzji. Bilety na samolot zarezerwowaliśmy w lokalnym punkcie xero, będącym jednocześnie pralnią. Powodzenie tego ruchu była nieznane aż do następnego dnia, ale pomimo obaw dostaliśmy przepustkę na lot. Miasto zmieniło się w twierdzę. Na ulicach pojawiły się bataliony wojska, zasieki, blokady. Wszystko stanęło. W dniu naszego lotu jedynym transportem był Airbus i specjalne samochody dowożące turystów na lotnisko. W tym nas. Jak już byliśmy w strefie wydawało się bezpiecznej, okazało się, że nasz lot został odwołany. W tłumie zapanowała konsternacja. Wraz z nami, na lot czekali amerykańscy dziennikarze. W krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że już nie jest bezpiecznie. Po jakimś czasie padł komunikat, że odlecimy Królewskimi liniami lotniczymi... Stało się, bezpieczni na pokładzie ekskluzywnego samolotu dostaliśmy pierwszy od trzech dni ciepły posiłek.. za oknem towarzyszył nam krajobraz posągowych Himalajów. Zegnał nas sam Mount Everest... już wtedy świat przestał być taki sam..
Dziś wojna opanowała Ukrainę - dlaczego, po co, dla kogo?...
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Kalendarz2011-0...
Gdzieś minęło, jakoś niebezpiecznie niepostrzeżenie, kilka miesięcy ubiegłego roku... a nie były to miesiące, które przesiedziałam w domu. Było morze, był Berlin, było Polesie, był Zamość... było wiele i wiele było nowych planów. Aż spełniło się kolejne marzenie. Na kilka tygodni zniknęłam w kolumbijskiej dżungli. Dziś mogę powiedzieć, że był to najlepszy sposób na spędzenie listopadowych wieczorów. Zanim jednak się tam znalazłam buszowałam na mojej plaży, gdzie jak się okazało można pracować zdalnie, cieszyć się naszym słońcem, oglądać filmy w kinie letnim i słuchać koncertów na świeżym powietrzu. Wokół, od czasu do czasu, przemykały informacje o niekończącej się pandemii ale postawiłam sobie za cel nauczyć się z nią żyć. Być może nie jest to ostatnia rzecz, jaka będzie miała wpływ na nasze życie w przestrzeni świata. Dlatego nie dajmy się zwariować. Z pewną ostrożnością ale i zdrowym rozsądkiem nie rezygnujmy z marzeń i podróży. Świat nas potrzebuje :)

Lofoty2010_0211
Czasami życie stawia przed nami wyzwania, na które zupełnie nie jesteśmy przygotowani. Tak chyba większość z nas patrzy na zamknięty, od pewnego czasu i w jakimś zakresie świat. Dla podróżnika to trudny czas, kiedy kolejne plany muszą ulec niechcianym zmianom.
Czasami takie zmiany są potrzebne a czasami warto się nimi aż tak bardzo nie przejmować. Ja zaryzykowałam, choć nie był ro jakiś skok nad przepaścią. Po prostu stwierdziłam, że nie czuję ani nie stanowię realnego zagrożenia więc dlaczego nie odkryć czegoś nowego?
Tym czymś nowym okazała się Chorwacja, którą z jakimś uporem omijałam z daleka, unikając miejsc komercyjnie zachwalanych. A dziś sama będę ją zachwalać i chyba wracać 😊 do historii panowania Rzymian, do lazurowej wody, do uśmiechniętych ludzi i wspaniałej kuchni. Pula, Rovijn, Szybenik, Zadar, Cres, Punat, Rab, Sutomiścica, Wyspa Murter – wyjątkowe 3 tygodnie na pokładzie jachtu Royal… szczegóły już wkrótce 😊

Majorka-Gibralt...
Listopad.. jeden z najbardziej nielubianych miesięcy w roku. A przecież nie musi taki być. I nawet kiedy jest deszczowy tu, to w innym miejscu potrafi być słoneczny i zupełnie do siebie niepodobny. Tak tez chyba jest z nami. W pewnych miejscach, w towarzystwie niektórych osób nie potrafimy się odnaleźć, czujemy że coś nas ogranicza.  A wystarczy tylko zmienić choć na chwilę miejsce, odszukać słońce, które nosimy na co dzień w sobie, podzielić się nim z innymi a świat staje się piękny, przyjazny, pełny radości i szczęścia. Chyba dlatego gdziekolwiek się znajdę to zazwyczaj jestem spakowana i przygotowana do nowej przygody. Nie zatrzyjmy się w miejscu, które nie jest dla nas inspiracją. I nawet kiedy za oknem szaro i bardzo zniechęcająco otwórzmy drzwi, żeby wyruszyć po zgubione słońce… 😊