Aktualności
Kiedyś mi się wydawało, że jak znajdę się na środku morza, nocą pod gwiazdami, stojąc za sterem jachtu to poczuję się jakoś dziwnie, samotnie. Okazuje się, że to zupełnie inne uczucie. Całe rozgwieżdżone niebo jest moje, mogę sobie wybrać dowolną z gwiazd i kierować się jej kursem, wiedząc że gdzieś obok też ktoś płynie, walczy z falą, wypatruje świateł na horyzoncie... marzy. Bo tak spełniają się kolejne marzenia. Na nowym lądzie, wśród nowych ludzi, na pokładzie nowego jachtu, na nowych nieznanych wodach. Ta niekończąca się historia szukania czegoś nowego to jest jak magnes przyciągający nowe przygody, ciekawość. To coś co sprawia, że każdy dzień, jest inny, niezapomniany, pełen drobnych ciepłych i szczęśliwych chwil z których składa się życie. A życie jest piękne... nieprawdaż? Wróciłam do pięknej jesieni, do przyjaciół, do wspomnień, do planów na przyszłość. Bez tego życie trochę traci sens:)
Jak zwykle starałam się zapanować nad czasem w te wakacje. Jak zwykle czas był szybszy ode mnie ale jednak udało mi się coś zatrzymać w kadrze. Pamiętałam o szalonych planach dalekiego na setki mil rejsu. Do miejsc, gdzie nikt nie jest w stanie namierzyć Cię żadnym telefonem czy wszędobylskimi doniesieniami na jakimś społecznym portalu. Takie miejsca na wakacje lubię najbardziej. Niestety tym razem nie wyszło… ale za to siłą wyrwane 7 dni urlopu upłynęło w niemniej osobliwych okolicznościach przyrody, na Mazurach. I jakkolwiek tu społeczność w każdym wydaniu była na wyciągnięcie pagaja to był to czas niezwykłych poczynań naszej załogi…
Sierpień okazał się miesiącem wydarzeń niezwykłych gdzie, jak za sprawą wehikułu czasu mieszały się pozytywne emocje kolorowych jarmarków, szantowych koncertów, święta piwa na corocznych Chmielakach, no i Paweł. Niezwykła rewolucja w jego życiu przeniosła się rykoszetem na mnie. Życie jest przewrotne w swoich planach, zaskakujące, szokujące… po raz kolejny przyszło nam za późno docenić co mieliśmy. Czas… kwestia czasu, kiedy zaakceptujemy nową rzeczywistość, wierząc że zrobimy wszystko, aby pomimo nieplanowanych zdarzeń była najlepszą, w jakiej można się znaleźć:) Paweł, trzymaj się ciepło.
Tym razem to wszystko poszło za daleko. Po małych zmianach w służbowym życiu gdzieś zgubiłam trop tej ważniejszej, prywatnej strony egzystencji. A przecież po drodze znów znalazłam się na nieodkrytych ścieżkach podążając za niepokornymi wędrowcami na gdyńskich Kolosach. Z niemała satysfakcją stwierdziłam, że trochę wracamy do korzeni i zaczynamy stawiać na oryginalność, spontaniczność i wolność bez komercji. Zabarwione pasją relacje podróżników na długo zamieszały mi w głowach i gdzieś zaczęła kiełkować myśl o dalekiej czy bliskiej wyprawie. W zasadzie to po prostu żeby się gdzieś ruszyć, znaleźć kolejny cel. Tym śladem odkryłam nową, trochę tajemniczą stronę życia moich znajomych, wpadłam w szalony wir wspomnień na niezapomnianym spotkaniu z Pawłem, cieszyłam się słońcem wielkanocnych tradycji, aż zatrzymałam się w majowym klimacie na naszym Roztoczu. Przez ten cały czas miałam jednak wrażenie, że coś jednak kieruje naszym życiem. Czasami kogoś lub coś się traci, może nie od razu pojawi się alternatywa, może trzeba to jakoś przetrzymać a może nie czekać i zacząć działać? Czasami jest trudno… dlatego warto dostrzegać słońce nawet w tych bardzo pochmurnych dniach, korzystać z tego co mamy dziś, kogo dziś mamy blisko i doceniać każdą chwilę spędzoną z uśmiechem. Warto żyć tak jak się lubi najbardziej.
Często myślę, że to zupełnie nie do wiary jak szybko przemyka gdzieś obok czas, świat i ludzie. Zatrzymałam się na chwilę na rodzinne Święta, Nowy Rok w zieleni Roztocza przywitałam słońcem i uśmiechem przyjaciół, kilka kolejnych dni rozglądałam się dookoła szukając zimy. A kiedy ta wreszcie przyszła, przykrywając świat grubą, puchową pierzyną, poczułam że coś zaczyna kiełkować. Jakaś myśl odłożona na później, marzenie zrobienia czegoś innego, nowego… moje zeszłoroczne wspomnienia zamknęłam w kalendarzach. Jeden z nich to był prezent za niezwykłą podróż po bezdrożach Maroka, w drugim ukryłam morskie opowieści wielkiego Atlantyku. Jednym z postanowień na najbliższe tygodnie było znalezienie kolejnego miejsca na Ziemi, gdzie rzadko ktoś zagląda, gdzie będzie można zapomnieć o życiu w prędkości światła. Czas – niezwykłe coś, czego nie mogę dotknąć i schować na później. Dlatego chcę poruszać się razem z nim, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu … kogoś, czegoś… mam nadzieję, że znajdęJ
Za każdym razem jak odkrywam coś nowego czuję się trochę jak Robinson Crusoe. To sprawia, że cały czas czuje dreszczyk emocji kiedy myślę o nadchodzącym urlopie czy krótkim wyjazdem na weekend. Świat nie przestaje zaskakiwać. Czasami jest to zamglony wschód słońca innym razem obiad w towarzystwie przypadkowo spotkanego człowieka. Zastanawiałam nie jednokrotnie jak wiele niespodzianek potrafi przynieść jeden dzień, a co dopiero tydzień spędzony na środku Atlantyku. Patrząc na wielki bezkres wody z perspektywy pokładu jachtu ma się wrażenie, że poza błękitem nieba i granatem oceanu nic więcej nie ma. Horyzont zmienia się jedynie z każdą falą. Na jego skraju wypatruję kształtów oceanicznej fauny. Może tym razem upoluję słynnego walenia… migawka czeka w napięciu.